Styczeń
powoli dobiegał końca, ale zima postanowiła nie opuszczać jeszcze mieszkańców
Lublina. Termometry cały czas wskazywały kilka kresek poniżej zera, a ze
wschodu wiał zimny, przejmujący do szpiku kości wiatr. Pogoda w ten piątkowy
wieczór nie zachęcała do wieczornych wyjść, dlatego wszyscy mieszkańcy ulicy
Koralowej, którzy nie zostali zmuszeni do opuszczenia swoich przytulnych i
ciepłych domostw, z chęcią poświęcali się relaksowi oglądając dobry film, czytając
porywającą książkę, bądź po prostu spędzając czas z rodziną lub przyjaciółmi.
Tylko
jedna mieszkanka czwartego piętra poddała się panującej na zewnątrz depresyjnej
pogodzie. Jej drobna dłoń wygładziła przedostatnią pomiętą kartkę papieru i
ułożyła ją na łóżku pośród innych, mniej lub bardziej zżółkniętych. Ze smutkiem
ogarnęła wzrokiem stertę nigdy nie wysłanych listów, które przez kilka lat
pisała do brata. Część z nich wydawała się jej być infantylna i naiwna. Od
innych bił smutek i nigdy niewypowiedziane wprost pretensje. Kolejne zaś były
zbiorem wspomnień z dzieciństwa, tak jakby kobieta chciała je spisać tylko po
to, by te obrazy nigdy nie zdołały ulecieć z jej pamięci.
Brunetka
chwyciła ostatnią z kartek i w słabym świetle nocnej lampki zaczęła czytać.
Każde słowo, z którym się zapoznawała powodowało jednak, że jej oczy stawały
się coraz bardziej szkliste. Gdy łzy zaczęły spływać po jej policzkach, otarła
je wierzchem dłoni i odchyliła do tyłu głowę, opierając ją o ścianę. Liczyła na to, że psychoterapia, jaką niedawno
zakończyła, pozwoliła uporać się z „patologiczną żałobą”, jak określała jej
stan terapeutka. Tymczasem kolejna próba zetknięcia się ze wspomnieniami
zakończyła się fiaskiem. Kobieta zresztą od początku uważała, że marnuje czas
nie tylko swój, ale również psychoterapeutki. Na sesje terapeutyczne zgodziła
się jedynie ze względu na ciotkę, która nieustannie się o nią martwiła i
opłaciła większość spotkań z góry. Nie chciała sprawić zawodu swojej jedynej
krewnej, widząc jak ta się o nią martwi.
Ciszę panującą w mieszkaniu zakłócił dzwonek
do drzwi, jednak kobieta miała zamiar go zignorować. Klara, jej współlokatorka,
a jednocześnie właścicielka mieszkania, wyjechała z samego rana na konferencję
naukową i miała wrócić dopiero kolejnego dnia, zaś jej przyjaciółka, Dagmara,
nie wybrałaby się z odwiedzinami bez wcześniejszego telefonu. Brunetka nie
miała zresztą ochoty na jakiekolwiek wizyty. Nie w rocznicę.
Jednak
osoba znajdująca się po drugiej stronie drzwi nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
Zaczęła dobijać się do mieszkania z taką intensywnością, że brunetka miała
wrażenie, że zaraz na klatce schodowej pojawią się sąsiedzi zaintrygowani tym,
co może dziać się pod jej drzwiami. Postanowiła, mimo to, iść w zaparte i
udawać, że w środku nikogo nie ma. Chwilę później wydawało jej się, że plan poskutkował.
Nastąpiła cisza, którą brunetka przyjęła z ulgą.
Kobieta
odrzuciła na bok wciąż przez nią ściskaną kartkę papieru i zaczęła pakować
wiadomości do pudełka. Zamierzała przy najbliższej okazji spalić je wszystkie.
Listy zaczęła pisać za namową psychoterapeutki. Miała to być jedna z form
terapii. Okazało się jednak, że w rzeczywistości bardziej sprawiały jej ból,
niż pozwalały na pogodzenie się ze
śmiercią rodziny.
Po
raz kolejny ciszę w pokoju zmącił dzwonek, ale tym razem telefonu. Brunetka
odnalazła swoją komórkę na nocnym stoliku i spojrzała na wyświetlacz. Przez
chwilę wahała się czy powinna odebrać, czy zignorować przychodzące połączenie.
Był to jeden z nielicznych dni w roku, kiedy dążyła i szukała na siłę
samotności. Mimo to, widząc dobrze znany jej numer, w końcu postanowiła
odebrać.
–
Tak? – rzuciła obojętnym tonem do
słuchawki, mając nadzieję, że osoba po drugiej stronie nie dostrzeże
delikatnego drgania w jej głosie, który spowodowany był wcześniejszym atakiem
rozpaczy.
–
Lena! W końcu. Cholera, czemu nie chcesz otworzyć mi tych pieprzonych drzwi?
–
Daniel, ja jestem w…
–
Tylko nie wmawiaj mi, że cię nie ma! Widziałem światło w oknach.
–
Chcę być sama – wyznała, ocierając nowe łzy z policzka. Znała Daniela od dawna,
zresztą był to młodszy brat Dagmary i wiedziała dobrze, że mężczyzna uszanuje
jej decyzję. Zawsze tak robił.
–
A ja potrzebuję twojej pomocy – powiedział dobitnie, po czym łagodniejszym
tonem dodał: – Proszę.
–
Coś się stało?
–
Nie – powiedział odruchowo. – To znaczy tak… Ech, Lena, po prostu otwórz te
cholerne drzwi.
Kobieta
pchana lekkim niepokojem rozłączyła się i udała się do przedpokoju. Jednak
zanim zdecydowała się odsunąć zamek, spojrzała w duże lustro, zawieszone na
sąsiedniej ścianie. Wyglądała okropnie, jej długie, ciemnobrązowe włosy były
rozczochrane, a zawsze błyszczące, ciemne oczy wydawały się być przygaszone,
opuchnięte i zaczerwienione od wylanych łez. Lena, bardziej odruchowo niż z
potrzeby, ponownie otarła swoje policzki w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu
gościły wilgotne ślady, po czym otworzyła drzwi.
–
Mój Boże! Daniel, co ci się stało?
Jeśli
chwilę temu kobieta uważała, że nie wygląda dobrze to, patrząc na swojego
przyjaciela, szybko zmieniła zdanie. Mężczyzna stał przed nią w brudnych
jeansach i zaplamionej krwią kurtce. Jego twarz była cała opuchnięta i w kilku
miejscach zaczynały pokazywać się pierwsze siniaki. Gdyby tego było mało, miał
rozcięty łuk brwiowy a prawą rękę przyciskał do swojej piersi. W drugiej zaś
trzymał dużą torbę. Brunetka przepuściła Daniela w drzwiach i spojrzała w jego
szare oczy szukając w nich odpowiedzi.
–
Musisz mi pomóc. Twój sąsiad, który wpuścił mnie na klatkę, chciał wezwać
pogotowie, ale powiedziałem mu, że ty się mną zajmiesz. Nikt nie może się o tym
dowiedzieć. Obiecasz mi to? – Kobieta pokiwała głową, po czym zabrała od
mężczyzny torbę i pomogła mu zdjąć kurtkę. Dopiero wówczas zauważyła, skąd
wzięła się krew na ubraniu mężczyzny.
–
Daniel, do jasnej cholery, w co tym razem się wpakowałeś? – spytała widząc mocno
krwawiącą ranę na jego prawym ręku.
–
Obędzie się bez szycia? – spytał z nutką nadziei w głosie blondyn, jednocześnie
zmieniając temat. Kobieta chwyciła go delikatnie za rękę i zaczęła przypatrywać
się długiemu rozcięciu.
–
Nie wiem. Powinien zobaczyć to lekarz. Zrobię ci prowizoryczny opatrunek i
wezwę taksówkę to pojedziemy do szpita…
–
Nie! Mówiłem ci do cholery, że nikt nie może się dowiedzieć! – Mężczyzna tak
gwałtownie zaprotestował, że dziewczyna niemalże podskoczyła przestraszona.
Zdezorientowana, zamrugała kilkakrotnie patrząc na malujący się na twarzy
przyjaciela gniew. Daniel westchnął próbując opanować swój nagły wybuch. – Lena,
po prostu miałem nadzieję, że ty mnie opatrzysz, a jak będzie trzeba to
zszyjesz mi tą pieprzoną ranę.
–
Ja? Ale jak? – Szare oczy Daniela wpatrywały się w nią z nadzieją. – Nie mogę.
–
Jesteś weterynarzem. Wiesz jak to się robi – powiedział mężczyzna, kierując się
do kuchni i opadając na jedno z krzeseł. Nie przejmował się tym, że z jego rany
pojedyncze krople krwi spływały na podłogę. Lena podążyła za nim i w jednej z
szafek zaczęła szukać bandaży, gazików oraz wody utlenionej.
–
Jestem weterynarzem tylko na papierze. Nie mam doświadczenia. Sam wiesz, że
ciągle szukam pracy. Poza tym weterynarz to nie to samo co lekarz, a tym bardziej
chirurg!
–
Między zwierzętami a ludźmi wcale nie ma aż tak dużej różnicy – powiedział, po
czym spojrzał jej głęboko w oczy. – Proszę. Musisz mi pomóc.
–
Pokaż mi najpierw dokładnie tę ranę – powiedziała, stawiając na stole
medykamenty.
Daniel
ułożył swoją rękę na blacie, by kobieta mogła swobodnie obejrzeć rozcięcie.
Lena rozdarła mocniej i tak przecięty rękaw koszuli i sięgnęła po wodę
utlenioną, by obmyć rękę z zaschniętej i świeżej krwi.
–
Jasna cholera – jęknęła, gdy przechyliła buteleczkę. – Klara zużyła wszystko i
jak zwykle odstawiła puste opakowanie do szafki. Mówię ci, ta kobieta jest
niemożliwa. Nie dość, że rani się niemalże dziesięć razy dziennie o wszystko,
to jeszcze ma ten paskudny zwyczaj nie wyrzucania pustych opakowań. Gdyby mi
powiedziała, że nie ma już wody utlenionej to kupiłabym ją przy pierwszej
okazji, a tak? Pewnie wylała ostatnią kroplę przedwczoraj, gdy chowała
dokumenty do segregatora. Czy ty wyobrażasz sobie, że przecięła sobie paskudnie
skórę zapięciem od segregatora? Przecież to jest…
–
Lena? – mężczyzna podjął próbę przerwania monologu swojej przyjaciółki. Zresztą
znał ją już od lat i wiedział doskonale, że gdy ta czymś się denerwuje wpada w
słowotok, próbując w ten sposób odwrócić uwagę od martwiącego ją problemu. Tak
było i tym razem.
–
Przepraszam. Idź do łazienki i umyj rękę
wodą z mydłem.
–
Ale… – zaczął mężczyzna patrząc na Lenę przerażonym wzrokiem.
–
Wiem. Nie będzie to przyjemne, ale musimy w jakiś sposób oczyścić ranę. No
chyba, że namyśliłeś się może na wizytę u lekarza? – spytała ironicznie,
próbując wyrzucić ze swojej głowy kiełkujący atak paniki.
Mężczyzna
westchnął zrezygnowany i opuścił pomieszczenie. Lena zaś widziała dobrze jak
duża i głęboka była rana na ręce Daniela i zdawała sobie sprawę z tego, że bez
szycia jej przyjaciel straci jeszcze dużo krwi i będzie musiał długo czekać,
zanim rana się zasklepi i zagoi, tworząc przy okazji długą i paskudną bliznę.
Cieszyła się jedynie z tego, że rozcięcie, jakiego nabawił się mężczyzna, nie
było na tyle poważne, by uszkodzić ścięgna, żyły bądź tętnice.
Kobieta
ponownie zajrzała do wcześniej otworzonej szafki i wyciągnęła z niej opakowanie
leków przeciwbólowych, po czym zaczęła szukać po całym domu rzeczy niezbędnych
do szycia. Musiała użyć zwykłej, starej igły i nowego, jeszcze nie
rozpakowanego opakowania nici dentystycznej. W barku znalazła również nową
butelkę wódki, którą zamierzała przeznaczyć na dezynfekcję.
–
Czyli jednak będzie szycie? – Daniel powrócił do kuchni wówczas, gdy kobieta
próbowała zamontować w odpowiednim miejscu lampkę. Światło, jakie mieli w
kuchni nie było zachwycające, a kobieta dobrze wiedziała, że żeby móc dobrze
zszyć ranę mężczyźnie, będzie potrzebowała doskonałego oświetlenia.
–
Będzie. Masz ostatnią szansę na to, żeby zdecydować się na profesjonalistę –
powiedziała, lekko się uśmiechając. We wnętrzu jednak drżała ze strachu. Być
może dla jej przyjaciela było obojętne to, kto zajmie się raną. Dla niej samej
było to wzięcie na swoje barki ogromnej odpowiedzialności, ponadto miała także
świadomość, jakie mogą być dalsze konsekwencje, jeśli zrobi coś nie tak.
–
Słoneczko. Najlepsza profesjonalistka znajduje się tuż przede mną – powiedział
starając się uśmiechnąć, ale na jego twarzy malował się wyraz bólu.
–
Nie podlizuj się, tylko lepiej weź to. – Lena podała mu znalezione chwilę
wcześniej tabletki przeciwbólowe, po czym postawiła przed nim szklankę z wodą.
–
To coś pomoże? – spytał, gdy tylko zażył lekarstwa.
–
Coś trochę pomóc powinno. Ewentualnie możemy liczyć na to, że zadziała efekt
placebo. – Brunetka psotnie się do niego uśmiechnęła.
–
Bardzo śmieszne – powiedział i usiadł na wskazanym przez dziewczynę miejscu.
Przez
chwilę przyglądał się, jak kobieta dezynfekuje przygotowane rzeczy a na dłonie
naciąga białe, lateksowe rękawiczki, które, jak podejrzewał, kupiła sobie
specjalnie na praktyki w klinice dla zwierząt, ale nie miała okazji ich użyć. Kiedy
drżąca dłoń Leny powoli zaczęła zbliżać się do jego ręki, odwrócił wzrok. Nie
chciał pokazać po sobie, że się boi. Była to również pierwsza chwila, w której
zaczął żałować, że nie posłuchał swojej przyjaciółki i nie zgodził się na
profesjonalną pomoc. Oczywiście ufał brunetce i nie wątpił, że dziewczyna sobie
poradzi, jednak żałował, że nie ma szans na solidne znieczulenie. Z drugiej
jednak strony miał świadomość tego, jak bardzo zasłużył sobie na ten ból.
Starając
się ignorować nieprzyjemne uczucie ciągnięcia, mężczyzna wsłuchiwał się w cicho
płynące piosenki wydobywające się z niewielkiego radia, postawionego na
szerokim kuchennym parapecie. By odciągnąć swoje myśli od zabiegu i bólu, z
uwagą przyglądał się jasnozielonym roletom opuszczonym w oknie, a także
błyszczącym, białozielonym kuchennym meblom, które lśniły z czystości. Zawsze,
kiedy wchodził do tego mieszkania miał wrażenie, że w całym Lublinie nie ma
równie czystego miejsca. Zarówno Lena, jak i Klara były przewrażliwione na
punkcie brudu i kurzu.
–
To nóż, prawda? – Z zamyślenia wyrwał Daniela głos przyjaciółki.
–
Tak – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Po czym poznałaś?
–
Rana nie jest poszarpana. Wszystko jest idealnie równo przecięte, więc
założyłam, że ktoś, kto ci to zrobił, musiał mieć bardzo ostre narzędzie.
Dlaczego?
Daniel
westchnął.
–
Nieważne. Dużo ci jeszcze zostało?
–
Nie. Już kończę – powiedziała brunetka przecinając nić.
Lena
odetchnęła z ulgą, gdy tylko zakończyła zabieg. Nie była do końca zadowolona ze
swojego szycia, ale musiała przyznać, że jak na pierwszy raz i tak poszło jej w
miarę dobrze. Miała tylko nadzieję, że poszczególne warstwy skóry odpowiednio
ze sobą połączyła oraz liczyła, że w ranę nie wda się żadne zakażenie. Kobieta
zabandażowała kontuzjowaną rękę, po czym zabrała się za opatrzenie rozciętego
łuku brwiowego.
–
Słońce, mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę?
–
Yhm – mruknęła, przemywając małą ranę zamoczonym w wodzie gazikiem.
–
Izka wyrzuciła mnie z domu. W sumie to jej się nawet nie dziwię. Natomiast jak
pójdę do siostry w takim stanie, to sama wiesz, co będzie się działo. Znasz
zresztą dobrze Dagę.
–
Znam – powiedziała brunetka, naklejając nieduży plaster tuż nad lewą brwią
mężczyzny. – Mamy wolny jeden pokój, bo nie znalazłyśmy z Klarą nikogo na
miejsce naszej byłej współlokatorki – powiedziała brunetka, wiedząc do czego
zmierza jej przyjaciel. – Jeśli chodzi o mnie to możesz się zatrzymać.
–
Czy ja ci już kiedyś mówiłem, że jesteś zajebistą przyjaciółką?
Lena
roześmiała się i zaczęła sprzątać bałagan, który zrobiła podczas zabiegu.
Chciała też jak najszybciej umyć stół i podłogę, bo od specyficznego zapachu
krwi i alkoholu zaczynało ją mdlić.
–
Nie. Mówisz mi to pierwszy raz – powiedziała podchodząc do okna i uchylając je.
Od razu poczuła się lepiej, gdy tylko na twarzy poczuła chłodny powiew
powietrza. – Pamiętaj jednak, że ja tutaj mam niewiele do gadania. Ostateczna
decyzja należy do Klary. To w końcu jej mieszkanie.
–
Ma się rozumieć. Kiedy będę mógł zamienić z nią słówko? Bo zdaje się, że nie ma
jej w domu.
–
Jest we Wrocławiu na konferencji naukowej. Jutro wróci.
–
Super to ja z nią… – Mężczyzna zaczął podnosić się ze swojego krzesła, ale
szybko na nie opadł z powrotem.
–
Daniel, wszystko dobrze? – Kobieta momentalnie znalazła się przy swoim
przyjacielu.
–
Tak. Chyba tak. Zakręciło mi się trochę w głowie.
–
Straciłeś dużo krwi.
–
To nic takiego. – Blondyn machnął ręką, ale Lena zaczęła szukać czegoś w
kuchennych szafkach.
–
To powinno trochę pomóc – powiedziała, machając Danielowi przed oczami
czekoladą. – Musisz tylko zmienić pomieszczenie. Tu nie jest przyjemnie –
dodała omiatając wzrokiem kuchnię.
Kobieta
pomogła blondynowi przejść do niezamieszkiwanego pokoju. Przyniosła jego torbę
z rzeczami, a także wyciągnięty z szafy koc.
–
Niestety nie mamy dodatkowego, zapasowego kompletu pościeli – pośpieszyła z
wyjaśnieniami.
–
Żaden problem. Liczyłem raczej na zimny nocleg w swoim samochodzie. – Daniel
uśmiechnął się do przyjaciółki.
–
Bez przesady. Nie pozwolę ci zginąć, chociaż czasem jesteś skończonym dupkiem.
–
Hej! Skąd wyciągnęłaś tak daleko idące wnioski? – spytał, udając urażonego jej
słowami.
–
Po pierwsze, skoro Iza wyrzuciła cię z domu, to musiała mieć solidny powód.
Znając ciebie to nawet wiem jaki. Inna kobieta, zgadza się?
–
To była tylko jednorazowa wpadka. Tłumaczyłem to jej, ale nie chciała słuchać.
–
Nie wierzę… Miałeś tak wspaniałą dziewczynę i musiałeś to wszystko spieprzyć?
Czy ten twój dzisiejszy… stan, też ma z tym związek? – Daniel pokręcił
przecząco głową. – Powiesz mi, co się wydarzyło?
–
Słońce, bardzo dziękuję ci za wszystko, za pomoc i troskę, za opatrzenie ran i
możliwość noclegu. Wiem, że się martwisz, ale wszystko jest dobrze. Zapomnij o
tym incydencie i proszę, nie wracaj już do tego. Nie interesuj się tym. Tak
będzie lepiej dla ciebie.
–
Ale…
–
Jestem zmęczony. Pozwolisz mi odpocząć?
Lena
zacisnęła mocno zęby, skinęła głową i bez słowa opuściła pokój, który chwilowo
miał zamieszkiwać jej przyjaciel. Kobieta nie potrafiła określić, czy bardziej
jest wściekła na nieodpowiedzialne zachowanie Daniela, czy jednak bardziej się
o niego martwi. Mężczyzna rzadko miewał przed nią jakiekolwiek tajemnice, a
jeśli milczał w sprawie bójki, w jaką się dziś wdał, bo poobcierane, zaczerwienione
i napuchnięte palce, świadczyły tylko o tym, że napastnikowi mężczyzna również
nie został dłużny, to mogło jedynie oznaczać, że chłopak wpakował się w duże
problemy, a ona nie miała zamiaru przyglądać się temu bezczynnie.
Wiem, że rozdział miał być dużo, dużo wcześniej, ale można powiedzieć, że wyrobiłam się z nim jeszcze w kwietniu. Mam nadzieję, że może ktoś tu jeszcze zajrzy z ciekawości i zostawi po sobie szczerą opinię. Rozdział początkowo miał być całkowicie inny, ale w trakcie pisania „zaczął żyć własnym życiem”, dlatego też może się momentami wydawać, że bardziej został poruszony wątek dotyczący Daniela, niż głównej bohaterki. Kiedy kolejny rozdział? Chciałabym napisać, że w maju, ale znam dobrze siebie i rzeczywistość w jakiej przyszło mi żyć, dlatego wstępnie napiszę, że mam ogromną nadzieję, że pojawi się w czerwcu. Wiem, że mam na Waszych blogach ubiegłotygodniowe zaległości. Z racji długiego weekendu majowego postaram się w najbliższych dniach pojawić się z komentarzami pod Waszymi rozdziałami. Dziękuję wszystkim, którzy nie zrazili się długim oczekiwaniem na pierwszy rozdział i dotarli do tego momentu. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wam udanej i przede wszystkim ciepłej majówki!
Początkowy opis bardzo mi się podoba, a jego przybijająca aura w ogóle mi nie przeszkadza. Właściwie to uwielbiam takie klimaty (tak samo mocno kocham romantyczne sceny; bo ze mnie jest taki paradoksalny człowieczek), a Ty świetnie je oddajesz za pomocą słowa.
OdpowiedzUsuńSkrzywiłam się lekko, gdy Lena zdecydowała się na szycie Daniela, ale nie znaczy to, że poczułam obrzydzenie - przez staż uodporniłam się na pewne widoki.
Co takiego przeskrobał Daniel? Chciałabym wiedzieć, kto obił mu mordę i czy miał ku temu słuszne powody.
Jak na pierwszy rozdział długość jest odpowiednia, zaciekawiasz dobrze zarysowanymi scenami i dość naturalnymi dialogami.
Możesz mieć pewność, że ja tu zostaję ;) Dzięki za umilenie tym tekstem czasu w pracy.
Pozdrawiam!
Bardzo miło mi jest czytać, że chociaż w jakiejś drobnej części udało mi się przedstawić tą, jak to ładnie ujęłaś w słowa "przybijającą aurę". Zawsze mam wrażenie, że nie potrafię dobrze przedstawić tego, co siedzi w mojej głowie. Cieszę się również, że uważasz dialogi za dość naturalne. Przyznam się, że zawsze z nimi mam największy problem. Staram się nad nimi pracować i mam nadzieję, że chociaż troszkę mi to wychodzi :)
UsuńCo do Daniela i jego wątku... Oczywiście wszystko się wyjaśni, tylko w swoim czasie :)
Widzę, że nie tylko ja zabijam wolny czas w pracy przeglądając blogi :) Bardzo dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)
Ja nadal tu jestem i cierpliwie czekam :D
OdpowiedzUsuńDzięki skupieniu się na sytuacji z Danielem, dowiadujemy się trochę o Lenie, więc pokazywanie jej cech charakteru poprzez interakcję z innymi jest jak najbardziej odpowiednie.
Poza tym, pojawiają się nowe pytania, które zadaje sobie czytelnik: kto tak urządził Daniela? Za co? Jak to jest z nim i Leną?
Taki rozdział buduje więcej wątków niż zwykłe opisanie głównej bohaterki :)
Więc ja jak najbardziej, czekam na kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę, że nie zniechęciło Cię do czytania to moje rozwlekanie wszystkiego w czasie. Ja już chyba tak mam. Mogę co najwyżej za to przepraszać :)
UsuńChciałam pokazać Lenę, właśnie poprzez jej interakcję z innymi, ale po napisaniu tego właśnie rozdziału, zaczęłam się zastanawiać, czy nie poświęciłam jej za mało czasu. Co do postaci Daniela... Jest on jednym z głównych bohaterów, więc będzie ciągle się przewijał w poszczególnych rozdziałach. I to nie tylko w Impasie, ale również w dwóch pozostałych opowiadaniach, tak więc z pewnością prędzej lub później pojawią się wszystkie odpowiedzi na Twoje pytania :)
Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam :)
Hej! Na początku muszę powiedzieć, że niezwykle zaciekawiła mnie opowiadana przez Ciebie historia. Można rzec, że wręcz mnie wchłonęła :) Myślę, że to dzięki tej atmosferze tajemniczości i postawieniu wielu pytań, na które nie ma oczywistej odpowiedzi. W mojej głowie roi się właśnie od tysięcy takich pytań! Poczynając od oczywistych takich jak Kto go tak urządził? Za co? Po te bardziej skomplikowane Dlaczego cytując ,, Mężczyzna rzadko miewał przed nią jakiekolwiek tajemnice” milczy w sprawie bójki, skoro to właśnie do niej udał się po pomoc? Wydaje się to być trudną i zawiłą sprawą. Jestem niezwykle ciekawa odpowiedzi na te pytania i tysiące innych, których nie sposób tu przetoczyć. Jestem tak pochłonięta tą historią, że z pewnością odezwę się w przyszłych rozdziałach! Pamiętaj nie trać wiary i pisz jak najwięcej:) Z całego serca pozdrawiam, życzę weny oraz przysłowiowego lekkiego pióra :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle się cieszę, że moje opowiadanie, mimo krótkiego początku, przypadło Ci do gustu. Z pewnością odpowiedzi, na postawione tu przez Ciebie pytania, pojawią się w kolejnych rozdziałach. Dziękuję za życzenia weny i lekkiego pióra. Z pewnością się przydadzą :) Dziękuję również za pozostawiony komentarz i bardzo ciepło pozdrawiam :)
UsuńWreszcie udało mi się tutaj do ciebie dotrzeć :)
OdpowiedzUsuńJa ci powiem, że rozdział wypadł bardzo ciekawie. Intryguje mnie sprawa tego Daniela. Niby nigdy nie miał tajemnic przed kobietą, a teraz jednak nie chciał nic zdradzić. Zastanawia mnie, jakie ma ku temu powody... Chce ją chronić? Całkiem prawdopodobne. Tylko przed czym? W co on się wpakował? Czemu nie chciał udać się do szpitala? Węszę jakieś podejrzane interesy.
Aj, podziwiam Lenę! Mnie dreszcze przechodzą na samą myśl o szyciu, a ona tak sprawnie sobie poradziła! No niby miała jakieś tam doświadczenie, ale jednak jakaś różnica między człowiekiem a zwierzęciem jest - przynajmniej w takim psychicznym odbiorze :D
No nic, czekam na ciąg dalszy z olbrzymią niecierpliwością!
Pozdrawiam
Cieszę się, że w Twoim odbiorze rozdział pierwszy nie okazał się być bardzo nudnym. Zaczynanie opowiadań, zawsze wiąże się z ryzykiem, że wprowadzenie czytelnika w nowy świat i nową akcję nie wyjdzie zbyt porywająco.
UsuńCo do Leny... Ja w sumie też ją podziwiam. Chyba nigdy nie zdobyłabym się na wykonanie takiego zabiegu. Znam jednak przypadek tak prowizorycznego szycia, gdy nie było możliwości na dostanie się do odpowiedniego lekarza i w sumie to stało się inspiracją do powstania takiego rozdziału :)
Bardzo dziękuję za komentarz i równie mocno pozdrawiam :)
Podziwiam Lenę. Nie zszywała ran ludziom, a jednak postanowiła się tego podjąć i dobrze sobie z tym poradziła.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się w co wpakował się Daniel. Nie chce jechać do szpitala i nie chce nic powiedzieć Lenie. Nie mogła być to zwykła kłótnia z dziewczyną, bo z jakiego powodu dziewczyna miałaby rozciąć mu rękę nożem. Myślę, że to jest coś poważniejszego.
Czekam na kolejny rozdział.
Odnośnie sytuacji Daniela, to mogę jedynie powiedzieć, że jesteś na dobrym tropie wnioskowania, co do jego fatalnego stanu. Lena zaś jest zdolną i wbrew pozorom odważną kobietą, dlatego sobie poradziła.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko :)